Sezon wesel zbliża się wielkimi krokami. O ile maj to taki miesiąc „rozkręcania się” (a bo nie ma „r” w nazwie, a bo to jeszcze zimn będzie) to czerwiec leci pełną parą – co sobota pod oknami słyszymy trąbienie klaksonów oznajmiające, że państwo młodzi są już po słowie i teraz zacznie się zabawa.
No właśnie. Zabawa. Wesele trzeba uwiecznić bo jak to tak bez pamiątki żeby dzieciom pokazywać. Więc pierwsze co po zaklepaniu sali weselnej wpisujemy w Internet: dobry kamerzysta na wesele i klikamy, klikamy i klikamy aż znajdziemy. Często też bierzemy kamerzystę z polecenia albo byliśmy na weselu i oglądając potem film ślubny zapragnęliśmy aby i nam dana osoba uwieczniła ten dzień.

 

Dobry kamerzysta na wesele w kwietniu nie ma już wolnych terminów na dany rok. To świadczy o tym, że dużo ludzi chce go mieć na swoim weselu i jest popyt na jego dzieła.
Profesjonalny film ślubny z kolei nie nudzi, potrafi trzymać w napięciu – jest zmontowany w taki sposób, że oglądając nawet nie pomyślisz żeby ziewnąć w trakcie. Nie raz zdarzyło nam się oglądać filmy, gdzie spać się chciało po obejrzeniu pół godziny. Byłam ostatnio na weselu u koleżanki. Mińsk Mazowiecki. Piękna miejscowość, urocze miejsce do kręcenia filmu ślubnego. No nawet ja, laik jeżeli chodzi o filmowanie, widziałam potencjał w tym miejscu. Ale kamerzysta chyba nie bo jego „profesjonalny film ślubny” był nudny jak flaki z olejem.
Jak widać, czasami nie warto przepłacać i dorzucić trochę grosza aby mieć wesele jak z bajki. Przecież mamy je tylko raz w życiu.